niedziela, 12 listopada 2017


Rozmazują mi się oczy moje. Zmęczone dłonie trzymają czas. W nas jest coś więcej. Biegnę przez tłum pijany, a Ty wołasz mnie. Nie wiem czemu imię mam obce i myśli gonitwę. Urwany rytm i kręcę się w kółko. Podnoszę ciężkie ręce do góry i pije do dna. Bo dnia szkoda, bo nie żyje się wiecznie, bo zła jest moja natura. Nie wiesz o tym, ale padał deszcz. I słońca nie było dnia następnego, gdy oczy moje znów rozmazane były od łez. To nie był deszcz.


poniedziałek, 16 października 2017

„Cały świat ma tyle barw, a jeden koniec.”



Jak byłam mała chciałam być samolotem. Chciałam też mieć plac zabaw przed domem i zamieszkać zimą w iglo. Chciałam zostać mechanikiem i czerwonym Fordem Mustangiem GT zwiedzić świat. Myślałam, że linie na chodniku poparzą moje stopy. Chciałam, żeby chmury były na wyciągnięcie ręki, tak żebym mogła na nich siadać. Chciałam, żeby moje włosy naturalnie sie kręciły. Chciałam pisać wiersze, pięknie tańczyć i grać na fortepianie. Jak byłam mała wierzyłam w miłość. Chociaż nie do końca wiedziałam czym ona tak naprawdę jest. Wierzyłam też, że któregoś dnia dobiegnę do tęczy i sprawdzę gdzie jest jej koniec. Dobiegłam. To moment, w którym zdałam sobie sprawę, że nigdy nie usiądę na chmurze, moje włosy nigdy nie będą kręcić sie idealnie, a ja nigdy nie będę samolotem i nic sie nie stanie, kiedy nadepne na linie chodnika. Ale dalej mogę wierzyć w miłość. Chociaż nie jestem pewna czy już wiem, czym ona jest.


czwartek, 31 sierpnia 2017


Tracę grunt pod nogami i pewność. I mam w oczach strach. Znów czuje się całkiem mała. Zupełnie jak wtedy, gdy nie było go w domu i kiedy całkowicie bez sił upadał na podłogę, a jej słowa nie pomagały w żaden sposób. Wiem, że on dziś czuje się całkiem dobrze, ja.. nie za bardzo. I chciałabym w końcu zobaczyć, jak szczerze uśmiecha się moimi oczami, ale jest za daleko.
Siadam obok niej, gorące powietrze parzy moją skróre, ale dłonie trzęsą się trochę za mocno. Odpalam papierosa. Drży mi głos, gdy odpowiadam na dość banalne pytania. Jej oczy są całkiem spokojne i rozprasza mnie to jeszcze bardziej. Słyszę łagodny ton jej głosu, ale wcale mnie to nie uspokaja. Staram się wydusić z siebie wszystko, wyrzucić cały ten gniew i jakieś obawy. Cisza. Nagle okazuje się, że mam w sobie o wiele więcej barw niż czerń. O wiele więcej emocji niż złość. Zabiera ode mnie cały mój bałagan i wszystko powoli zaczyna być dość lekkie. I czuje w sobie odrobine spokoju, którego tak bardzo było mi brak.

środa, 28 czerwca 2017



Pojawiła się nagle, niespodziewanie. Nie chciałam mieć jej obok. To odpowiedzialność. A ja nigdy nie byłam odpowiedzialna. Była niebezpieczna. Dość odległa, ale była przy mnie zawsze, gdy tego potrzebowałam. Razem byłyśmy jak superbohaterowie, o których w dzieciństwie opowiadała mi mama. Miasto nocą należało do nas. Zwiedzałyśmy razem kluby, unosząc się ponad parkiet. Piłyśmy kolorowe drinki, nie znając limitu. Uzależniła mnie swoją obecnością za bardzo. Czułam, ze mam wszystko, gdy trzymałam ja w dłoniach i czułam spokój, gdy pochylałam się nad nią. Miała przewagę, bo miała w sobie siłe, której mi brakowało. Doskonale wiedziała co zrobić, żebym poczuła się lepiej. Oddychałyśmy powietrzem zatrutego miasta, paląc te same papierosy. Trzymała moje życie w garści. Chorowała na bezsenność, a ja nie potrafiłam być z nią przez cały ten czas. Upadłam, nie pomogła mi wstać. Razem ze mną na sam dół spadło moje zaufanie do niej. Uciekłam.


niedziela, 11 czerwca 2017


Cisza i spokój. Czuje jak cała ta pustka wewnątrz obija sie o krawiedzie mojego ciała. Wypływa przez oczy, jakby chciała zmazać kolor tęczówek. Ale rozmazuje tylko idealnie pomalowane rzęsy i cały mechanizm poranka zaczynam od nowa.


"W tłumie też jesteśmy sami."


sobota, 6 maja 2017

"Los jutro znowu zabierze Cię nigdzie."


Dalej idę przed siebie, a zimny wiatr wieje mi prosto w twarz. Patrzę na swoje roztrzęsione dłonie i paznokcie bez koloru i wiem już, że wcale nie idę, a biegnę. Może dlatego wszystko ostatnio wypada mi z rąk. Uciekam od tej nieznośnej ciszy w sam środek tłumu ludzi. Wszędzie znajome twarze. Zatrzymuje sie, próbując uspokoić swój oddech. Biorę głęboki wdech. Zimne powietrze drapie mnie w gardło, zatrzymuje sie w klatce piersiowej ściskając moje serce i mam wrażenie, że za chwile pęknie. W myślach znów Cię przytulam. W moich myślach znów widzę jak stoisz w drzwiach mojego pokoju. To nic takiego. Podobno powtarzam schematy. Zastanawiam sie nad tym przez krótka chwile i rzeczywiście tak jest. Znów jakiś nieporządek w głowie. Zostawiam na chwile cały ten bałagan, wychodzę. Podajemy sobie dłonie, by poznać się w jakiś normalny sposób. Tylko, że ja wcale nie chce jej poznawać. Odwracam wzrok, bo nie chce patrzeć w jej puste, duże źrenice. Odsuwam sie, bo nie chce czuć jak dotyka mnie jej zimna, obca dłoń. Słucham naszych wersów, przypominając sobie mały zatłoczony klub i wiesz.. chciałabym tam wrócić. Przewijam te obrazy wielokrotnie, szukając Cię w tłumie, chociaż wiem, że wcale Cię tu nie znajdę. Ciebie tu nie ma. Mnie też już nie ma. Jedyna rzecz, która jest naprawdę ważna, to sprawić, żeby życie miało sens. Ja ten sens zgubiłam. 

sobota, 29 kwietnia 2017



Drzwi sie zamykają i zostaje tu całkiem sama. Nie wiem czy denerwuje mnie ta cisza czy moje myśli. Znów uciekam za bardzo, zabierając ze sobą wszystko co niewłaściwe. Powtarzam sobie, ze ten raz będzie ostatni. Tylko, że ostatnio tez tak mówiłam. Pustka. Totalnie nic się nie dzieje. Nic w moim środku. Później czytam kilka dobrze dobranych ze sobą słów i mocno trafia to w moje serce. A wiec tak sie to wszystko kończy.. w ciszy. Co jeśli to jedna z tych przysłowiowych ciszy przed burzą? Nie zastanawiam sie, żyje. 

"Stateczność ucieka mi z rąk, jak spod nóg beton."

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

"Byliśmy najbliżej celu, choć nigdy blisko"



Składam sie z wielu wersów naszych ulubionych piosenek. Niekoniecznie tych pozytywnych czy oczywistych i prostych do interpretacji. Bałam sie, bo nie umiałam latać, ale stałaś na dole gotowa, żeby mnie złapać. Czasami strach mnie paraliżuje i jestem wtedy niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Tak było i tym razem. Nie skoczyłam.
Otwieram oczy całkowicie przerażona i jesteś pierwsza osoba, do której chce zadzwonić. Nie mogę. Trochę walczę ze swoją duma, ale bardziej z tym, by kolejny raz Cię nie zranić. Kolejny raz...
Podobno dobrze mi z oczu patrzy. Podobno mam serce ze złota i szczere ręce chętne do pomocy. Tak naprawdę, nie potrafię być dobra dla ludzi. Analizuje. Wszystko zawsze dokładnie analizuje. Myśle sobie, ze Cie znam, bo przecież każdą wolna chwile spędzamy razem. Oddałam Ci całe swoje serce i pamiętam każdą wspólnie wypita kawe. Nagle okazuje sie, że dwa lata to zbyt mało czasu, żeby kogoś poznać, albo wystarczająco dużo, by zawiązać oczy chustka i prowadzić w ciemność.





"Pewnie słyszeliście o efekcie motyla. Trzepot malutkich skrzydeł w odpowiednim czasie i miejscu może wywołać huragan. To teoria chaosu, ale nie do końca chodzi w niej o chaos, tylko o to jak wielki wpływ może mieć mała zmiana. Teoria chaosu-wbrew pozorom nic strasznego, ale spytajcie kogoś, kto przeżył huragan."

niedziela, 2 kwietnia 2017



Cztery ściany. Cztery białe ściany. Pusty pokój. Chłód. Na całym ciele dreszcze. Nieprzyjemne, jak woda w trampkach po deszczu. Zaciskam zęby. Przykrywam się kołdra, cała. Nie ma mnie dla nikogo. Chciałabym juz sie nie zastanawiać, tylko po prostu wiedzieć. Za dużo wszystkiego. Prawdopodobnie potrzebuje odrobiny spokoju. Idę prosto przed siebie, ale zdecydowanie wolałabym iść do przodu. Boje sie. Strasznie boje sie tego wszystkiego co jest we mnie i chyba pierwszy raz otwarcie sie do tego przyznaje. Znów robię same zle rzeczy, ale podobno, uroczo sie przy tym uśmiecham.

środa, 1 marca 2017



Powietrze jest lekkie i wydaje mi sie, ze wcale nie idę, a unoszę sie nad ziemia. Łapie chwile, a chwile pózniej zastanawiam sie czy to właściwe. I chociaż pozmieniało sie tyle, to kroki wciąż stawiam w tym samym punkcie. Nie lubię być sama. Cząstki siebie zostawiam wszędzie tam gdzie sie pojawiam. Przestałam czekać na dzień, w którym będę cała w jednym miejscu, po prostu. A może po prostu mam nadzieje, ze kiedyś tak sie stanie. Jesteś ze mną codziennie, chociaż nie mogę Cię dotknąć i nie wiem czy pamietam kształt Twoich dłoni. Ostatnio mało rzeczy wiem. Mieszam czerwone wino z białym i już bardzo dobrze znam te wieczory. Wcale mi to nie przeszkadza, chociaż teoretycznie powinno. Praktycznie bardzo dużo się uśmiecham. Niepotrzebnie. Podobno. Lub niewłaściwie. "Są trzy wersje: moja, wasza i ta prawdziwa. I przez to znowu nie wiem, w co mam wierzyć już"

wtorek, 24 stycznia 2017


Jest dość późno. Przyzwyczaiłam sie wracać do mieszkania o tej godzinie. Lub nie wracać wcale. Zawsze tak było. Za bardzo przyzwyczaiłam sie do ludzi. Chociaż, podobno, to oni przyzwyczaili sie, ze zawsze jestem dla nich, od tak. Znowu ten most i oświetlone miasto odbijające sie w Wiśle. Chyba juz zawsze będzie zachwycał mnie ten widok. Jak za pierwszym razem, gdy jechałam z nią autem i któryś z kolei, gdy odwoziła mnie do domu. Nawet teraz, gdy jadę sama pustym autobusem. Myśle, ze zima mogłaby się w końcu skończyć. Nie tylko ta na dworze, ale tez ta, która oplata moje serce. To jak spacer po linie. Jeden mały krok w lewo i spadam na sam dół. Tak samo w prawo. Jest straszna mgła i nie widzę nic więcej prócz rozmazanych drzew. Siedzę w oknie i nawet nie jest mi już tak bardzo zimno. Patrzę kolejny raz na wiadomości. Odświeżam kilka razy, bo wiem, ze i tak tam będziesz. I już nie wiem co to znaczy, że uśmiecham się gdy piszesz. Podobno każda osoba wnosi coś do naszego życia. Teraz wiem, ze pojawiłaś sie, bo jako jedyna miałaś sile, by zdjąć ze mnie pięćdziesiąt kilogramów i milion pytań 'co by było gdyby'. Myślami wracam do domu. Jest tak dobrze, bo wszyscy się śmieją. Ale przecież dobrze wiem, ze wcale nie jest dobrze. W półsłowie gubię sens, bo nic nie ma znaczenia i staje sie nagle oczywiste, że nie jest ważne co sie u mnie dzieje. Spacerujemy i zatrzymuje sie, bo chciałabym tu zostać do rana, patrzeć na gwiazdy, które na codzień zabierają mi warszawskie wieżowce. Chyba nie jest to dobre miejsce. Ale, podobno, wszędzie dobrze tam gdzie mnie nie ma.



"Nie mam pojęcia gdzie będę stać za moment,
bo zaczynam łapać wiatr, gdy wszystko wokół mnie płonie."