Jestem strasznie zmęczona, bo dni są takie same, a na dworze jest coraz
bardziej zimno i nie mam w sobie siły, by żyć jak kiedyś. Budzę się rano
powtarzając serie nudnych, mechanicznych kroków. I chyba przeraża mnie
fakt, ze nie ma już w moim życiu nic, co kochałabym ponad wszystko inne.
Czuje się mniej sobą niż kiedykolwiek. Czasami tęsknota mnie przerasta, odchodzi zdolność oddychania i dławię
się powietrzem. Świat jest zatruty, a ja staje się bezdechem. Nie mogę
przestać tęsknić i to jest najgorsze, bo gdy nie chcę na coś patrzeć,
zamykam oczy, ale nie mogę zamknąć uczuć, nie mogę przestać
tęsknić. Czuję jak w gardle zatrzymuje mi się serce, patrze w pustą przestrzeń, a przed oczami mam kilka źle niedokończonych obrazów. I wszystko co dzieje się w mojej głowie sprawia, że mam ochotę
krzyczeć, ale z moich ust nie wydobywa się ani jedno słowo, ani jeden
dźwięk, tylko kolejny raz przeciekam słonymi, od niemocy, łzami i znów jestem żenująco krucha.