wtorek, 24 stycznia 2017


Jest dość późno. Przyzwyczaiłam sie wracać do mieszkania o tej godzinie. Lub nie wracać wcale. Zawsze tak było. Za bardzo przyzwyczaiłam sie do ludzi. Chociaż, podobno, to oni przyzwyczaili sie, ze zawsze jestem dla nich, od tak. Znowu ten most i oświetlone miasto odbijające sie w Wiśle. Chyba juz zawsze będzie zachwycał mnie ten widok. Jak za pierwszym razem, gdy jechałam z nią autem i któryś z kolei, gdy odwoziła mnie do domu. Nawet teraz, gdy jadę sama pustym autobusem. Myśle, ze zima mogłaby się w końcu skończyć. Nie tylko ta na dworze, ale tez ta, która oplata moje serce. To jak spacer po linie. Jeden mały krok w lewo i spadam na sam dół. Tak samo w prawo. Jest straszna mgła i nie widzę nic więcej prócz rozmazanych drzew. Siedzę w oknie i nawet nie jest mi już tak bardzo zimno. Patrzę kolejny raz na wiadomości. Odświeżam kilka razy, bo wiem, ze i tak tam będziesz. I już nie wiem co to znaczy, że uśmiecham się gdy piszesz. Podobno każda osoba wnosi coś do naszego życia. Teraz wiem, ze pojawiłaś sie, bo jako jedyna miałaś sile, by zdjąć ze mnie pięćdziesiąt kilogramów i milion pytań 'co by było gdyby'. Myślami wracam do domu. Jest tak dobrze, bo wszyscy się śmieją. Ale przecież dobrze wiem, ze wcale nie jest dobrze. W półsłowie gubię sens, bo nic nie ma znaczenia i staje sie nagle oczywiste, że nie jest ważne co sie u mnie dzieje. Spacerujemy i zatrzymuje sie, bo chciałabym tu zostać do rana, patrzeć na gwiazdy, które na codzień zabierają mi warszawskie wieżowce. Chyba nie jest to dobre miejsce. Ale, podobno, wszędzie dobrze tam gdzie mnie nie ma.



"Nie mam pojęcia gdzie będę stać za moment,
bo zaczynam łapać wiatr, gdy wszystko wokół mnie płonie."