czwartek, 1 sierpnia 2013

"Czasem zdrowy rozum mówi - idziesz w coś tak pojebanego."



Uważam, że to byłoby trochę szalone, powiedzieć o czym myślę. Poza tym słowa pomniejszają wszystko co jest w mojej głowie i powodują, że wszystkie te rzeczy nie są już nieskończenie wielkie i stają się zupełnie zwyczajne.

Myślę, że nagle znowu zaczynam wierzyć, że coś może dziać się naprawdę i że może to być naprawdę dobre. Bo przecież tak właśnie czasem się dzieje. Bo mam 20 lat i wszystko wydaje się możliwe. I gdy trzyma mnie za rękę w tej jednej chwili to wydaje się być dobre i całuje mnie w czoło, później w policzek i otwieram oczy, by upewnić się, że nadal jesteśmy razem na tej ulicy. Pada deszcz, ale uśmiecham się, bo wcale mi to nie przeszkadza. I to wydaje się być jak słowa piosenki "Nie martw się dystansem, jestem właśnie tu, gdybyś poczuła się samotna."






Ale wszyscy ciągle znikają, przestają istnieć, jakbym tak naprawdę nigdy ich nie poznała i wtedy zaczynam się zastanawiać co w tym wszystkim było prawdziwe. Czy cokolwiek było. Zastanawiam się czemu znowu wszystko mija, ale wtedy zdaje sobie sprawę, że pozwoliłam, by było mi zupełnie obojętne czy koło mnie stoisz, a kiedy uświadomiłam sobie, że naprawdę chciałabym stać koło Ciebie, było już za późno. Więc leżę w łóżku czwarty dzień praktycznie nie wychodząc z domu. I nie chce już w nic wierzyć, bo popełniam kolejny raz ten sam błąd, w kółko dzieje się to samo i to jest jak deja vu i mam ochotę wyrwać swoje serce, jak wtedy w zime i rok wstecz..