niedziela, 6 stycznia 2013

Koniec, cokolwiek zrobię i tak będzie źle.



 
Zupełnie inny weekend. Bez ludzi, głośnej muzyki, bez toastu za szczęście. Tylko muzyka w słuchawkach i Anioł Stróż i całymi dniami oglądam obrzydliwie romantyczne, zakłamane filmy. Nie lubię siebie za to, bo chociaż bardzo chcę, to nie staram się nawet spróbować zainteresować rzeczami ważnymi. Krzyczę na siebie, choć to nie daje zbyt wiele. Siema prokrastynacja, nie lubię Cie. 

 Kilka minut po 5. "Świat za oknami śpi, a mi się wcale nie chcę spać"



 Denerwuje się, krzyczę na Ciebie, głośno pisząc.
"Nie chce reguł, ja nie chce przeszkód, chce trochę sensu i trochę mniej nerwów."








Żyje i mam się dobrze. Wydaje mi się, że jest nawet lepiej niż dobrze. Chociaż za chwile może się to zmienić i jak zawsze stężenie dopaminy spadnie poniżej średniego poziomu. Jestem do przesady przewidywalna, do obłędu nudna.







1 komentarz:

  1. one przypominaja mi Ciebie mnie i Karmen *,*.
    bez toastu za szczescie jest nudno ;< tęsknie!

    OdpowiedzUsuń